Spokojna przystań – amerykańskich emerytów
Jednak zebraliśmy się w sobie i pojechaliśmy do San Miguel de Allende. Według różnych źródeł miasto to stawiane jest na równi z Guanajuato. Nasz ranking jest trochę odmienny 😀 jednym słowem 1:0 dla miasta na G.
Coby nie mówić to miasto również ładne, ale nie z tych w których można się z przyjemnością zgubić w zakamarkach ulic (oczywiście zgubiliśmy się – ale nie było to fajne 😀 ).
Za to policja ma “fajoskie” pojazdy:
To co się rzuca w oczy to duża ilość amerykanów, lub małżeństw mieszanych spacerujących po mieście, za którymi w ciszy dreptało parę osób służby i niańka do dzieci… A na rynku “emeriten party” 😀 czyli dobrze ponaciągane panie 😀
To co się nam w Meksyku bardzo podoba to dbałość o pewne rzeczy, np. mężczyźni mają bzika na punkcie swoich butów, zdarzają się miejsca gdzie jest np. 15 stanowisk pucybutów. W ścisłych centrach miast tablice z nazwami ulic również mają swój klimat:
Nasza córka nie zna pojęcia “bariera językowa”
chyba nadużywamy pionowej orientacji zdjęć -musicie wybaczyć dopiero się uczymy.
Przepięknie… Architektura, kolory – i zdjęcia naprawdę klimatyczne…
A Marta, jak widać, integruje się doskonale 🙂
W końcu pozwoliłeś Renacie zrobić kilka zdjęć.
Niech ma coś dziewczyna z życia 😀
No tak, gdyby nie ten aparat, to by się zanudziła na śmierć.