
zdążyć przed murem cz.1
Moja lepsza połówka mimo wszystkich swoich zalet, ma też jedną słabość. Nieskromnie zauważę, że ta słabość to ja i moje wyjazdy. Sam już nie wiem jakie socjotechniki zastosowałem tym razem – ale się udało i otrzymałem dyspensę na męski wyjazd. Najlepsze to, że wyjazd nie byle jaki bo to i kontynent inny, i rodzaj wyjazdu (czyli rajd off-roadowy) no i na głowie lepszej, wyrozumialszej połówki blisko trzy tygodnie samodzielnego zajmowania się potomstwem.

Słowenia – wizyta przy okazji
Wspomniane już genialne położenie Istrii w północnej Chorwacji ma wiele zalet. Po pierwsze, zdecydowanie bliżej tu z Polski niż do bardziej na południu położonych miejsc, po drugie sama w sobie ma ogromną ilość ciekawych miejsc do odwiedzenia, Po trzecie jest pełnoprawną częścią Chorwacji – ze wszystkimi jej zaletami i wadami – ale w końcu dla tych właśnie plusów dodatnich i ujemnych się przyjeżdża tutaj. Ponadto do granicy ze Słowenią jest raptem godzina (z miejsca gdzie się zakwaterowaliśmy) a wspomniana tu sąsiadka, nie tylko wydała na świat pierwszą damę jednego z mocarstw ale również ma bardzo wiele do zaoferowania turystom (choć zdecydowana większość traktuje jaką jako konieczny kraj tranzytowy – narzekając przy okazji na drogie winiety).

Istri skarb największy (wg turystów)
Za oknami mrozi, więc czas najwyższy wrócić wspomnieniami do nieco cieplejszych momentów z naszego życia. Co więcej w kolejce oczekuje relacja z klikunastodniowego przejazdu przez dwa meksykańskie stany, testowanie kolejnego pojazdu, wytrzymałości na współtowarzyszy podróży i ilość papryczek w codziennych posiłkach.

Istria ciąg dalszy
Był Grožnjan, był/o/a Završje (kapitalny ghost town) ale to tylko dwie z wielu miejscowości na które naszym zdaniem warto poświęcić dzień smażenia się nad basenem lub morzem i poszwędać się po kocich łbach wijących się między wiekowymi kamienicami.
Niby schemat podobny, tj. górka miasteczko, widoczek, znów górka, znów miasteczko, znów widoczek. Nad wszystkim oczywiście króluje wieża kościoła. Więc niby to samo, ale jednak każde to miejsce ma swój niepowtarzalny charakter. A to bardziej kolorowe fasady budynków, a to węższe uliczki (tutaj króluje Piran po słoweńskiej stronie), a to jakieś powtarzające się tylko w danym miejscu detale architektoniczne (okiennice, gzymsy, a czasem coś jeszcze innego). Ale nie ma co przynudzać.

Istria – to nie tylko wybrzeże
No tak, taka oczywista oczywistość, ale obserwując ruch na drogach warta przypomnienia.
Nie to żeby wybrzeże był “nie teges”, raczej chodzi o to, że na linii brzegowej nie kończy się ten kraj. Oczywiście, robią wrażenie, czy to Poreć z piękną bazyliką, czy Pula z niesamowitym amfiteatrem, niezłą pizzą w okolicy i w obu przypadkach urokliwym starym miastem pełnym zakamarków do zgubienia się, dziesiątkami atelier sprzedających robione na jedno kopyto pamiątek (owszem hand made, ale jakieś takie powtarzalne jeśli chodzi o pomysł).

Kierunek południe
Od zawsze zadziwiał mnie fenomen Chorwacji i niezliczone grono miłośników tego kraju. Fora miłośników, portale wielbicieli, zachwycanie się Korlovacko czy Ożujsko, analizowanie podwyżek cen winietek na trasie czy szukanie stacji z tańszym paliwem.
Dawno temu (to takie określenie czasów przedcieciowych) i my popełniliśmy jakiś wypad majowy do Dubrovnika z objazdem Czarnogóry, i nie powiem złego słowa o kraju, ale też nie powiedziałbym żeby każdy swój wolny tydzień chciał spędzać w Cro. Nie wspomnę już o tym aby miała Chorwacja trafić na listę corocznych rytuałów wakacyjnych jak czyni większość wspomnianych na początku miłośników.

Białoruskie klimaty – z ziemi i powietrza (+video)
Tym razem tylko obrazki.
Czy warto tu przyjechać i zobaczyć, czy też nie, trzeba samodzielnie zdecydować. Od nas kilka dodatkowych zdjęć na zachętę.

Warto wrócić?
Tak ten kraj ma w sobie to coś. Coś co ludzie urodzeni w latach 70-tych i spędzający wakacje w dzieciństwie u dziadków na różnych prowincjach naszego kraju znajdą w swoich wspomnieniach. Czy będzie to zapach każdego GS-u w Polsce lat 80-tych, czy puste prowincjonalne drogi. A może milicjant, którego podświadomie unikał każdy bez względu na to jakiego koloru miał sumienie. A może chodzi o rozdupcone ruskie traktory (o ile dobrze pamiętam to Władimirce i Białorusy) cisnące przez bezkresne pegieerowskie pola. A może zapach obornika rozsypanego na polu, miliony liści wirujące za samochodem jadącym przez las? Wszystko tu jest – zwłaszcza ten zapach w sklepikach gminnej spółdzielni – aka kołchozowego magazynu.

Popularne mity na temat Białorusi
Ostrzegam, że znam sporą liczbę liczebników zarówno tych dookreślonych jaki i tych mniej oraz chwytów SOE celem manipulacji czytelnikiem, wszystkie je będę tutaj wrzucał sukcesywnie, aż mi serwera unikalni nie zapchają, a szafiary prosić będą jakiegoś cymbała organizującego subiektywne rankingi blogów o mój adres mailowy – wiadomo my blogerzy tylko w sile pokażemy na co nas stać, a zawsze warto się podpiąć pod kogoś z większą ilością lajków…

11 miejsc jakie musisz zobaczyć za miedzą
Od razu pisze, że żadnej wyliczanki nie będzie, ale teraz taka moda na blogach różnych ludków omamionych wizją sukcesu i życia z pisania pierdół w internecie. Ponoć wyliczanka gwarancją sukcesu jest i odwiedzalności strony na niespotykanym dotąd poziomie. Najczęściej przypadłość ta dotyka “blogerów-podróżników”, którzy najchętniej pojechaliby na jakieś wakacje za cudze, bo ile można cisnąć na makaronie z czerwonym sosem przytarganym jeszcze z Polski tudzież chińskich zupkach z Biedry.