Far North

– Samochód się nam kurczy – powiedziała z niesmakiem Szyja Rodu – jeszcze parę dni temu mieściliśmy się bez problemu a teraz patrz... – to mówiąc po raz kolejny naparła swoim ciałem na walizkę —yyyyyyy no nie wejdzie
– a może… – odezwał się nieśmiało Przywódca Stada – by tak wyjąć tą butelkę mineralnej, która blokuje walizkę
– mineralnej?!? – wykrzyknęła Szyja – skąd się tam wzięła mineralna?
– no ktoś ją tam włożył… – wyszeptał Samiec Alfa – wykonując krok w tył by znaleźć się poza polem rażenia swojej Najdroższej Małżonki.
– ghrrrhhrr – wyrzuciła z siebie Oaza Spokoju – zbliżając się do linii demarkacyjnej
no i tak dzień w dzień od 5 maja Roku Pańskiego 2010.
Jeśli ktoś myśli, że sobie pojedzie w Świat z partnerem i przez cały czas będą sobie gruchali jak gołąbki patrząc w dal i nucąc tą samą melodię to może się trochę rozczarować.
Bo co prawda nie gruchanie ale gruchotanie (kości) może się przytrafić, z tym patrzeniem w dal też bywa różnie (ale ma to plusy bo w obawie o żywot swój ta druga strona krzyknie na skrzyżowaniu: – Stój! chcesz mnie zabić?!? – a tak patrzyłaby tam gdzie Ty i nieszczęście murowane). Co do melodii to najpewniej ją usłyszycie – z własnych trzewi bo nagle się okaże, że dla Was już nie ma porcji – a żołądek już wie jakiego marsza Wam zagrać.
A jak to wszystko to mało to dodajcie do tego przemądrzałego trzylatka 🙂
No a w temacie Nowej Zelandii to dotarliśmy na Cape Reinga – przy okazji znajdując fajne miejsce do wjechania na 90-Miles Beach – co jest oczywiście zakazane dla pojazdów z wypożyczalni. Na mieście mówi się że z wjechaniem nie ma problemu – gorzej z powrotem na twardy grunt – no ale my tego nie wiemy 🙂
Kapitalny „nieoficjalny” kamping, zachód słońca w kolorze innym niż gdziekolwiek wcześniej oglądaliśmy no i poznaliśmy ludzi z pasją – dla których woda i kawałek żagla nad głową czy fali pod deską są wszystkim…
a i posmakowaliśmy jazdy na desce po wydmach – zabawa przednia, ale niestety wyciąg był tylko jednoosobowy 🙁 Tak więc osobiście wolimy narty 🙂
a tu parę zdjęć z końca (no prawie) NZ
ps.
jak ktoś chce to mogę podesłać (w tajemnicy przed moimi kobietami) jakieś półtorej tony muszelek zebranych przez tydzień….
ps.2
przez przypadek złamałem okulary Szyi…
Fotencje pierwsza klasa. Los arboles me gustan mucho 🙂
obiektyw daje rade 🙂
Great pictures… as always!!! Nice to see you again. Hope you are fine! Many hugs for the whol family!!
Soczyste zdjęcia. Co do gruchotania kości, to ja się Renacie nie dziwię. Na jej miejscu też wolałbym robić zdjęcia a nie robić za wyciąg saneczkowy.
Zdjęcia rewelacyjne, komentarze jeszcze lepsze:))))
Życzę Państwu jeszcze wielu ciekawych przygód:))
Oj nie było łatwo…. mała pasażerka trzymała się tak mocno, że ja miałam problem z oddychaniem.